Fluffowe fanfiction z Haikyuu!
W rolach głównych Ennoshita x Tanaka
Zły kapitan
Sawamura Daichi był przykładem kapitana idealnego. Poza genialną, uspokajającą grą i doskonałą prezencją posiadał wszystkie inne cechy, które czyniły go najlepszym przedstawicielem naszej drużyny. Miał umiejętność podnoszenia zawodników na duchu oraz potrafił zagrzewać ich do walki o każdą piłkę.
Wchodząc na salę coraz częściej zastanawiałem się, jak to możliwe, że potrafił trzymać tych wszystkich głośnych narwańców w ryzach.
Gdy stanąłem w drzwiach hali i popatrzyłem na to, co działo się na boisku, głośno westchnąłem.
To, że Kageyama szarpał za koszulkę Hinatę nie było niczym nowym i jakoś przestało wzbudzać czyjąkolwiek uwagę. Niemniej jednak dzisiaj musieli zaprzestać swoich przepychanek, by zachowywać się tak, jak na prawdziwych senpaiów przystało.
- Dzień dobry, Ennoshita-san! - uśmiechnąłem się lekko do Yachi, kiwając jej na przywitanie głową.
- Wszyscy są? - zapytałem, podnosząc z podłogi jedną piłkę i odkładając ją do wózka.
- Wciąż brakuje Tanaki. - Kliknąłem językiem. Kto jak kto, ale Tanaka był zawsze punktualny. To pierwszy raz, kiedy nie pojawił się na określoną godzinę. A dobrze wiedział, że akurat dzisiaj musi być na treningu! W końcu jako vice-kapitan również miał obowiązek powitać pierwszoklasistów.
- Nishinoya! - zawołałem za naszym Aniołem Stróżem i podbiegłem do niego. Libero od razu przestał odbijać piłkę od ściany.
- Kapitanie! Miałeś tutaj być jako pierwszy. - Chłopak w przyjacielskim geście uderzył mnie swoją małą pięścią w brzuch. To akurat trochę zabolało...
- Wiem, wiem. Musiałem stawić się u nauczyciela i tak wyszło... Wiesz może, gdzie wywiało Tanakę?
- Ryuu? Hm... Z tego co pamiętam, to wspominał coś o przed-treningowych bułach dla wszystkich. Pewnie zaraz przyjdzie. - Skrzyżowałem ręce na piersi. Cóż, musiałem poradzić sobie bez Tanaki.
- Mogę przyjąć parę twoje serwów?! - Oczy Noyi aż zabłyszczały. Kiwnąłem jedynie twierdząco głową, po czym jak tylko libero z entuzjazmem przebiegł na drugą stronę siatki, zaserwowałem.
Szczerze mówiąc, trochę obawiałem się przyjmowania pierwszaków bez Tanaki. Gdzieś w środku zazdrościłem mu charyzmy, śmiałości i szczerości, którą on posiadał, a mi brakowało. To sprawiało, że nie czułem się komfortowo będąc pierwszym kapitanem.
Coraz częściej zadawałem sobie pytanie, czy Daichi dobrze zrobił, powierzając mi tę rolę.
- Hola! - Przez krzyk Hinaty i Kageyamy, dźwięk odbijanej piłki, głośną muzykę płynącą z słuchawek Tsukishimy przedarł się pełen energii głos Tanaki.
- Tak się składa, że mam dla nas wszystkich coś dobrego! - Atakujący pomachał torbą ze słodkimi bułkami w górze. Hinata z Noyą jak jeden mąż zebrali się w bieg i mgnieniu oka dotarli do Tanaki, sięgając do torby po swoją porcję. Stałem jedynie w miejscu, ze skrzyżowanymi rękami, przeklinając w myślach Tanakę.
Gdy chłopak rozdał słodkości już wszystkim, w końcu podszedł do mnie.
- Kapitanie? - przystawił papierową torbę pod mój nos.
- Tanaka, nie powinieneś się spóźniać. Za pięć minut przyjdą tutaj już pierwsz...
- Ennoshita, nie stresuj się tak! Przecież się nie spóźniłem! Aż tak bardzo. - Ryuunosuke wtrącił się w moje słowa zanim dokończyłem myśl. Przerzucił przeze mnie swoje ramię, dalej machając torbą z bułkami.
- No nie krępuj się... - Jego wesoły uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Podziękuję. Skuszę się po treningu - zdjąłem ze swoich ramion rękę Tanaki.
- Jeśli nie, to sam ci ją wcisnę. -Zadeklarował.
Klasnąłem w dłonie by przywołać do siebie całą drużynę.
Gdy wszyscy się zebrali, od razu zacząłem tłumaczyć sytuację. Wszyscy uważnie słuchali tego, co miałem im do przekazania.
- Wiesz, że jeśli teraz zjesz drugą, to będziemy odbijać na boisku ciebie, a nie piłkę?
- Cicho bądź, Kageyama! - Hinata obrzucił rozgrywającego morderczym spojrzeniem. Spojrzał ze zwątpieniem na drugą bułę, jednak szybko odrzucił jakiekolwiek zawahania i zaczął ją jeść.
- Nie róbcie hałasu, bo Ennoshita się wkurzy! - Yamaguchi stanął pomiędzy rudzikiem, a czarnowłosym. Spojrzałem na całą trójkę.
[...]
- Łaa! Te pierwszaki są niesamowite! Prawda, Ennoshita?! - Tanaka cały w skowronkach szedł obok mnie, co jakiś czas entuzjastycznie podskakując. Chcąc nie chcąc wracaliśmy do domu zawsze razem. Oboje mieliśmy po prostu po tej samej drodze.
- Tylko ten Ichiro mnie wkurza. Zachowuje się jak połączenie Tsukishimy i Kageyamy! Chyba musisz go trochę przytemperować, co? W ogóle widziałeś, jak Hinata kopnął go w locie? Miałem wrażenie, jakby zrobił to celowo. - Ryuunosuke wybuchnął gromkim śmiechem.
- Tak, widziałem - mruknąłem pod nosem.
- Hm? Ennoshita? Wszystko w porządku? Od początku jesteś jakiś... Inny - Zerknąłem kątem oka na towarzysza. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni.
- To nic takiego. Ja tylko... Mam wrażenie, że byłbyś lepszym kapitanem, Tanaka - nie było najmniejszego sensu, by ukrywać to, jak się czułem. Było mi z tym po prostu źle. Opuściłem głowę i spojrzałem na czubki swoich butów.
Nagle usłyszałem donośny śmiech atakującego. Zdziwiony uniosłem z powrotem głowę.
- Głupiś. - Wyrzucił przez śmiech. Nie rozumiałem jego reakcji. Czy powiedziałem coś śmiesznego?
- Słuchaj, Daichi-san nie wybrał cię kapitanem bez powodu. W przeciwieństwie do mnie masz dobrą prezencję, jesteś oazą spokoju, wzbudzasz zaufanie, nie zostawisz nikogo w potrzebie. Gdy rok temu, w meczu z Aoba Johsai wszedłeś na boisko i przełamałeś się, to pokazałeś, że nikt inny nie zasługuje na miejsce kapitana. Ono jest twoje, Ennoshita. Nie rozumiem jedynie, dlaczego ty tego nie widzisz - Tanaka z przyjacielskim uśmiechem lekko poklepał mnie po głowie.
- Więcej wiary w siebie, kapitanie! - Atakujący poczochrał moje włosy. Naprawdę łatwo było mu mówić takie rzeczy. Zacisnąłem pięści.
- Mimo wszystko ja...
- Już nic nie mów, dobrze? To jest twoje miejsce i nikt inny nie ma prawa go przejąć. - Tanaka wyciągnął z kieszeni spodni telefon, po czym spojrzał na wyświetlacz.
- Masz ochotę na odrobinę rozrywki? - Uniosłem głowę i popatrzyłem na twarz towarzysza.
- C-co? - wydusiłem.
- Niedaleko jest mój ulubiony salon gier. Mają tam naprawdę świetne RPGi, a granie samemu to żadna przyjemność. Ja stawiam! - Chłopak z dumą uderzył się pięścią w pierś. Z szeroko otwartymi oczami pokiwałem zgodnie głową.
- Świetnie! - Atakujący zmienił kierunek. Chwilę stałem w miejscu, jednak szybko zerwałem się i dogoniłem trzecioklasistę. Tanaka nie jest osobą, która kłamie. Zawsze mówi to, co myśli, nawet jeśli może to zaboleć. Nie wiem jakich słów od niego oczekiwałem. Jednak to, co mi powiedział naprawdę mnie ucieszyło. Być może sam miałem o sobie złe zdanie? Może widzę to tak, żeby to mi było wygodnie? Nie mogę się znowu wycofać. Nie mogę zawieść Daichiego, drugoklasistów, pierwszaków. Nie mogę zawieść Tanaki. Przede wszystkim, nie mogę po raz kolejny zawieść siebie.
Położyłem dłoń na piersi i ścisnąłem koszulkę. Uśmiechnąłem się pod nosem. Tanaka naprawdę dodał mi otuchy oraz pewności.
- Ennoshita? Wszystko w porządku? Jesteś cały czerwony. I co się tak chichrasz? - siatkarz spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- A, to nic takiego.... Po prostu... Dziękuję - obdarzyłem Tanakę delikatnym uśmiechem. Ten odwzajemnił gest i kiwnął głową.
Nim się obejrzałem, dotarliśmy do salonu gier, o którym mówił atakujący. Po wykupieniu żetonów, podeszliśmy do wybranej przez Tanakę gry. Ten najpierw wyjaśnił mi jak mam obchodzić się z plastikową bronią, a potem zaczęliśmy strzelać do chodzących po ogromnym ekranie zombie.
Następnie przeszliśmy do symulatora wyścigów. Tutaj chociaż raz udało mi się pokonać Tanakę.
Opuszczając salon gier zastaliśmy czarne niebo, które rozjaśniały pojedyncze gwiazdy, i księżyc w kształcie cienkiego rogala.
- Dawno tak dobrze się nie bawiłem! - stwierdziłem pewnie, rozciągając ramiona. Była już późna pora, ale nie żałowałem, że zgodziłem się na wyjście z Tanaką.
- Ha! Ze mną nie można się nudzić! - atakujący uśmiechnął się wesoło. Nagle usłyszałem burczenie w brzuchu. Od razu się za niego złapałem i cicho westchnąłem.
- Chyba będę już wracać... - wskazałem kciukiem w lewo.
- Ennoshita, czekaj! - Tanaka jak oparzony zdjął z ramion plecak, który z każdej strony zdobiły liczne przypinki. Szukał czegoś w dużej kieszeni. Gdy w końcu to znalazł, wyciągnął i wysunął w moją stronę.
- Obiecałeś, że zjesz po treningu. - Spojrzałem na owiniętą w papierowej torebce bułkę. No tak, przecież sam mówi, że mi ją wciśnie. Parsknąłem cicho śmiechem. Już wyciągnąłem dłoń, by ją wziąć jednak wtedy odezwał się również brzuch Tanaki.
- Chyba jesteś bardziej głodny niż ja. Poza tym, masz dalej do domu - cofnąłem dłoń.
- Nie wygaduj bzdur. Ja już swoją zjadłem. Weź ją.
- Tanaka, w porządku. Nie jestem aż tak głodny...
- Tutaj nie chodzi o bycie głodnym, tu chodzi o honor! - Tanaka dumnie odwinął bułkę z papieru.
- Niemniej jednak nalegam, byś to ty ją zjadł. Zapłaciłeś w końcu za gry i...
- Zapłaciłem, bo to ja cię zapraszałem. Nie gadaj tylko ją bierz, bo naprawdę się wkurzę! - Tanaka chciał siłą wcisnąć mi bułkę do ręki. Jednak nie zorientowałem się, że ją puścił i ta zamiast wylądować w moich rękach, przeleciała przez nie i upadła plackiem na ziemię. Staliśmy nad nią w ciszy, patrząc w dół i nie wiedząc co z tą dziwną sytuacją zrobić. Wtedy przyszedł brązowy pies. Jak gdyby nigdy nic ugryzł bułkę, porwał ją i dumnie odszedł. Pobłądziliśmy wzrokiem za psem. Potem spojrzeliśmy na siebie i najzwyczajniej w świecie wybuchliśmy gromkim śmiechem.
- Czyli wiadomo, kto był tutaj najbardziej głodny. - Skwitował przez śmiech Tanaka.
- To była dziwna sytuacja... - złapałem się za brzuch, starając zahamować śmiech. Musiała minąć dłuższa chwila, zanim oboje się uspokoiliśmy.
- Haaa... Chodź, odprowadzę cię do domu. - Tanaka z radością, w koleżeńskim geście przerzucił przeze mnie swoje ramię i zaczął iść w kierunku mojego domu.
Nigdy bym się nie spodziewał, że aż tak zaprzyjaźnię się z kimś takim jak Tanaka. O ile miałem w zwyczaju wycofywać się w najcięższych momentach, o tyle Tanaka był tym, który stał jak mur na drodze powrotnej i nie pozwalał stawiać kroków w tył. Dzięki jego pomocy jestem tu, gdzie jestem. Dzięki niemu mam siłę, by stać się lepszym kapitanem i udowodnić samemu sobie, że zasługuję na to miejsce.
Tanaka, dziękuję.
^^^
Najpierw bardzo Cię przepraszam, jeśli nie spełniłam Twoich oczekiwań *_* Napisanie czegoś fluffowego z Tanaką i Ennoshitą było... Trudne. Zdaję sobie sprawę, że może być za mało pluszu. Szczerze mówiąc nie sądziłam, że aż tak źle u mnie z przesłodzonymi rzeczami xD
Przyjmę reklamację i wszelkie zażalenia!
Zachęcam też do składania zamówień u Milki i Tenshi :) One na pewno podołają wszystkim oczekiwaniom!
YAKU
Dlaczego nie można komentować z anonima?! Zmusiłyście mnie to zalogowanie się na moje prawie nieużywanie konto
OdpowiedzUsuńNo to wracając do one shota, bardzo, ale to bardzo podoba mi się to co tu przeczytałam. Szczerze mówiąc ostatnio mam dość tych wszystkich romantycznych historii, więc coś cukierkowo-friendshipowiego jest idealne :3
No hej, dziękujemy za pozytywny komentarz z twojej strony i zwrócenie naszej uwagi na anonimowe komentarze ^^ Już ustawiłyśmy taką możliwość, więc jak kiedyś w przyszłości zechcesz coś skomentować na naszym blogu, nie będziesz musiała logować się na prawie nieużywane konto ;)
UsuńHmm czytałem - kończyłem
OdpowiedzUsuńPotem wracał na początek i znów - koniec
Niesamowicie mi się to spodobało !
Pozdrawiam !
Zapraszam : http://hopediestlast.blogspot.com/
Hope
Najpierw chciałam Cię przeprosić, że dopiero teraz komentuję mimo, że przeczytałam już jakiś czas temu. Zazwyczaj czytam na telefonie, ale z telefonu nie lubię komentować.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem trochę twoich obaw, ponieważ w zamówieniu nie napisałam, że Tanaka i Ennoshita mają być parą, czy coś, napisałam jednie, że chcę dostać fluff, a to się tu znajduję.
One shot jest uroczy, podoba mi się, że zachowałaś charakter postacie z cannonu mimo, że trudno się pisze o postaciach zazwyczaj pomijanych przez fandom.
Ennoshita jest tutaj taki...nawet nie wiem jakiego określania użyć tak go kocham.
Ty mnie nie przepraszaj :D
UsuńUff... Kamień spadł mi z serca. Cieszę się, że spełniłam Twoje oczekiwania ^^
Trzymaj się! :)